"Przyszłość jest nam z góry przypisana i dobrze, że jej nie znamy, inaczej życie stałoby się szarym, mrocznym przedsionkiem śmierci"
-Kochanie Thiago już zasnął, więc teraz możemy porozmawiać.
Dziewczyna odłożyła na bok książkę i spojrzała na swojego męża. Wiedziała, że czeka ich rozmowa. W końcu od jej wyjścia ze szpitala, nie rozmawiali razem.
-Wiesz skąd mogła w twoim organizmie znaleźć się taka substancja?
-Nie.
-Amy. ten dzień spędziłaś z Shaki. Jadłyście i piłyście to samo oprócz wody, którą przyniosła ci Rafaella.
-Myślisz, że mogłaby?
-Nie wiem, ale to najbardziej prawdopodobne.
-Leo co teraz będzie? Rafaella odstawia takie numery, a Michael wyszedł z więzienia.
-Będzie dobrze, obiecuję. Mam świetny pomysł.
-Jaki?
-Wyjedziemy na wakacje, oni o tym nie będą wiedzieć.
-A gdzie i z kim?
-My z Thiago, rodzinką Pique i Alvesem na Ibizę. Co ty na to?
-Tak, odpoczynek od tego wszystkiego nam się przyda.
-Kocham cię Amy.
Pocałował czule swoją wybrankę.
-Leoś kto jeszcze pojedzie z nami?
-Na pewno Iniesta i słyszałem, że Puyol też.
Zaśmiali się do siebie i mocno wtulili się do swojej drugiej połówki. Nawet nie wiedzieli kiedy zasnęli. Obudził ich głośny krzyk Thiago. Amy wyskoczyła z łóżka jak poparzona i pobiegła w stronę pokoiku synka. Weszła i od razu mocno go przytuliła.
-Thiago co się stało?
-Miałem zły sen.
Amy westchnęła i położyła się z małym Messim w jego łóżeczku. Zaczęła śpiewać mu jego ulubioną kołysankę i zasnęli oboje. Tymczasem Leo im się przyglądał. Pomyślał w tej chwili, że jest najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Ma ukochaną rodzinę i nikomu nie da ich skrzywdzić. Wiedział, że Ibiza to świetny pomysł. Jadą z całą ekipą, więc będzie wesoło i może na chwilę zapomną o tych nieszczęściach. Zmęczony poszedł się położyć do łóżka i zasnął. Usłyszał dzwonek swojego telefonu. Godzina była 10:00. Odebrał telefon i zaspanym głosem zaczął rozmowę.
-Halo?
-Dzień dobry panie Messi.
-Geri? Co ty taki wesoły?
-Bo za niedługo jedziemy na Ibizę. Nie zapomnij powiedzieć Amy, że jej brat i Mia też się zgodzili.
-Pique dzwonisz tylko po to?
-Lubię cię budzić to papa.
Argentyńczyk odłożył telefon i pokręcił zrezygnowany głową. Gerard zawsze musi coś wymyślić, żeby komuś dokuczyć. Jednak mimo wszystko uwielbia tego człowieka. Można powiedzieć, że Pique jest wesołą duszą szatni Barcelony. Z nim po prostu nie można się nudzić. W końcu wstał i poszedł się ubrać. Po chwili zszedł do kuchni i pomyślał, żeby zrobić śniadanie dla siebie i jego śpioszków.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Michael musisz to zrobić.
-Ale...
-Żadnego ale musisz i już.
Nie chciał się już kłócić z Rafaellą. Wyszedł jak najszybciej z jej mieszkania i usiadł do samochodu. Próbował się uspokoić. Mógł się nie godzić na tą zemstę, teraz musi zrobić wszystko czego pragnie Rafaella. Dostał za zadanie spowodowanie wypadku i to znów na Amy. Nie chciał tego robić, ale czy miał jakiś wybór? Ma na znalezienie wyjścia z tej sytuacji cały tydzień. Wierzył, że uda mu się coś wymyślić i tego nie robić.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Tato, dobre te naleśniki.
-Dziękuje ci synku.
Piłkarz szeroko się uśmiechnął i poczochrał synka po włosach. Cały czas spoglądał w stronę Amy i nie mógł napatrzeć się na nią. Gdyby nie obecność ich syna to z pewnością rzucił by się na nią i nie wypuszczał z sypialni. Amy pewnie myślała o tym samym.
-Zjadłem już, mogę teraz iść oglądać kreskówki?
-Tak.
Thiago wyszedł z kuchni, a Leo migiem znalazł się obok Amy. Pocałował ją delikatnie, a zarazem namiętnie. Zaczęło brakować im tchu, kiedy przerwał tę chwilę dzwonek do drzwi. Amy wstała, pocałowała męża w policzek i poszła otworzyć. W progu przywitał ich uśmiechnięty od ucha do ucha Alves.
-Cześć Dani, co cię tu sprowadza?
-Naleśniki czuję.
I to była jego odpowiedź. Nic więcej nie mówiąc, poszedł i zaczął pałaszować ze smakiem naleśniki. Thiago zaciekawiony gościem poszedł zobaczyć kto to.
-Wujek Dani!
Mały rzucił się na szyję Brazylijczykowi, a ten mocno go przytulił.
-Cześć młody jak tam?
-Dobrze, idziemy zagrać w piłkę w ogrodzie?
-Jasne, chodź.
Oczywiście Lionel poszedł z nimi, a Amy postanowiła naszykować się do ich wyjazdu. Dani zawsze ją zaskakiwał, ale tym razem powalił swoją głupotą. Przyszedł do domu przyjaciół, zjadł śniadanie i poszedł grać w piłkę. Nawet nie powiedział po co przyjechał. Zaśmiała się pod nosem i zaczęła pakować torbę. Usłyszała ich głośny śmiech i wyjrzała przez okno. W basenie pływał w ciuchach Leo, a Dani i Thiago przybijali sobie piątki. Wzięła ręcznik i poszła w stronę tych istnych wariatów. Wiedziała, że wiążąc się z Barcelońską rodzinką nie będzie łatwo, ale na nudę nie mogła narzekać. Każdy z nich był inny i na swój sposób wyjątkowy. To sprawiało, że kochali się jak jedna wielka rodzina. Byli nierozłączni. Może czasami szaleni, ale i też wiedzieli co jest w życiu najważniejsze.
- Po pierwsze chciałabym was przeprosić za taką długą nieobecność, przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Wiem rozdział nudny, ale obiecuję, że następny będzie lepszy. No bo w końcu opiszę ich szalone wakacje. Dziękuje wam bardzo za komentarze i wyświetlenia, jesteście najlepsi. Pozdrawiam i do następnego ;)
- Pozdrawiam Tolkę :*