środa, 29 lipca 2015

Epilog

"Po burzy zawsze wychodzi słońce"
Historia, którą wam chciałam przedstawić właśnie dobiegła końca. Przekonaliście się, że bohaterowie tego opowiadania musieli wiele przejść. Jednak tak jak w bajce to ich los również potoczył się szczęśliwie ku końcu. Zasłużyli na to prawda? Musieli stawić czoło problemom i walczyć o to co naprawdę kochają. Dali radę, bo mieli przy sobie bliskich. Wspierali się nawzajem i sobie pomagali. Były chwile słabości, smutku, nerwów, ale i też radości. No bo przecież kto mógłby zapomnieć o śmiesznych tekstach i żartach w wykonaniu pana Alvesa i Pique? Kto mógłby zapomnieć o wspaniałych wakacjach na Ibizie? Pewnie zastanawiacie się co u nich prawda? Co teraz robią bohaterowie? Można by było pisać o ich życiu w nieskończoność, ale przecież jedno jest pewne. Są razem, a co za tym idzie są szczęśliwi. Ogólny zarys ich spokojnego życia jakie wiodą wygląda tak. Leo, Amy i Thiago znów odnaleźli spokój i szczęście. Kochają się i nie widzą poza sobą świata. Z małą różnicą. Do ich grona dołączył mały szkrab, którego nazwali Michael. A dlaczego? Przecież jakby nie było to w końcu ich wróg uratował Amy. 
Gerard, Shaki, Milan i Sasha. U nich nie wiele się pozmieniało. Tworzą wspaniałą, wręcz idealną rodzinę. Oczywiście "pan wysoki" się nigdy nie zmieni, toteż mają w domu wesoło i nie brakuje żartów oraz psikusów. Dobrze, że nad wszystkim czuwa Shaki. Amy i Leo wiele razy się śmieją, że tylko Shaki jest w ich domu dorosła. Zwykle kończy się to bitwą na poduszki, którą rozpoczyna nie kto inny jak Gerard. 
To może teraz przejdźmy do reszty co? Reszta drużyny jaka była taka jest. No może oprócz paru zmian transferowych. Przez co musiały być chwilę łez i pożegnań lub radości i przywitań. Mimo wszystko zawsze będą tworzyć jedną wielką bordowo-granatową rodzinę. Teraz powiem wam coś w tajemnicy. Największy dzieciak tej drużyny, nie kto inny jak Dani. Znalazł swoją drugą połówkę. Wszyscy im szczerze kibicują z nadzieją, że Alves w końcu stworzy coś dłuższego. No nic to chyba na tyle. Pożegnajmy się ostatni raz z bohaterami i sami oceńmy po swojemu, jak teraz wygląda ich życie.






  • Pragnę podziękować wszystkim, którzy czytali to opowiadanie od samego początku do końca. Bez was to by było beznadziejne, no bo przecież nie pisałam tego dla siebie. Dziękuje za motywujące komentarze i za te wyświetlenia, których jest dość dużo. Szczególnie dziękuje Tolce, która wspiera mnie przy pisaniu każdej mojej historii. Jest ze mną od mojego pierwszego opowiadania. Bardzo ci dziękuje kochana i pozdrawiam :* 
  • Już nie przedłużając mam nadzieję, że zajrzycie na moje kolejne opowiadania. Piszę, aż dwa kolejne i będę na nich wstawiać rozdziały w każdy piątek na zmianę. 
  • Pierwsze z nich jest o naszych wspaniałych zakochańcach Gerardzie i Shakirze. Jak zauważyliście są obecni w każdym moim opowiadaniu, więc postanowiłam napisać również o nich http://shaki-gerard.blogspot.com/
  • Drugie opowiadanie jest o moim kolejnym idolu Michaelu Jacksonie http://mj-opo.blogspot.com/ Teraz mnie znajdziecie tylko i wyłącznie na tych blogach podanych powyżej i oczywiście na moim asku http://ask.fm/Gunia131213 Jeszcze raz dziękuje wam wszystkim i Pozdrawiam :*

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 6

"Kiedy myślisz, że wszystko jest w porządku to zawsze pojawia się jakiś problem, ale po każdej burzy wychodzi słońce"


Wrócili w końcu do domu. Byli bardzo wykończeni i marzyli o błogim odpoczynku. Wakacje na Ibizie z taką szaloną ekipą muszą być przecież naprawdę męczące. Amy przed wejściem do domu wzięła ze skrzynki pocztę. Weszła i rzuciło jej się w oczy, że Leo i Thiago wygłupiają się na tarasie. Argentynka pokiwała tylko głową ze zrezygnowaniem i postanowiła przejrzeć listy. Rachunki, jakieś reklamówki i w końcu natknęła się na interesujący list. Zaadresowany do niej i Leo od Michaela. Jej ciekawość wzięła górę i zaczęła otwierać kopertę. Z mocno bijącym sercem zaczęła czytać.
"Na wstępie chcę was przeprosić za to co zrobiłem. Wiem, że to nie wybaczalne i pewnie patrzycie na moje imię i twarz z obrzydzeniem. Jednak chcę, abyście wiedzieli, że w więzieniu wszystko przemyślałem. Amy przepraszam za zrujnowanie ci życia i za to, że kiedyś zabrałem ci prawdziwą miłość jaką jest Leo. Teraz mam parę słów do Messiego, ciebie również przepraszam i już nigdy nie będę chciał odebrać ci twojej księżniczki. Dbaj o nią i dawaj jej wiele szczęścia i miłości tak jak do tek pory. Nie oczekuję od was, że mi wybaczycie, chcę was tylko ostrzec. Za parę dni może się stać coś na co ja nie mam wpływu, mam plan jak to powstrzymać i nie jest to zbyt miłe wyjście dla mnie. Jednak zrobię to dla was, może chociaż tak odkupię swoje winy. Uważajcie na Rafaellę i zemstę. Spróbuję was uratować przed tym i wierzę, że uda mi się. Jeszcze raz przepraszam i żegnam się z wami". 
Michael 
Ps. Leo opiekuj się Amy i liczę na to, że będziecie na zawsze tak szczęśliwi. Thiago jest wspaniałym owocem waszej miłości.
Kiedy skończyłam czytać z moich oczu mimo wszystko wydostały się łzy. Co było tego powodem? Nie wiem, może to był list samobójczy. Co planuje Rafaella i jak Michael chce to zatrzymać? Niespodziewanie do środka wbiegł Leo, który chciał się napić. Jednak widząc swoją żonę zapłakaną podszedł i mocno ją do siebie przytulił. Amy nic nie mówiąc dała mu list. Argentyńczyk w skupieniu czytał i na koniec spojrzał w oczy swojej miłości. On też nie bardzo wiedział o co chodzi w tym liście. Wiedział jedno musi pilnować Amy i unikać Rafaelli. Postanowił jutro z samego rana pojechać z tym na policję. Teraz zajął się płaczącą żoną. Zaniósł ją do ich sypialni i uspokajał. Po chwili Amy zasnęła. Leo poszedł jeszcze do syna chwilę się z nim pobawić i przygotować go do snu. Potem wrócił i wtulił się do Amy. Zasnął myśląc o tym, żeby nic się nie stało jego najbliższym. 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego jeszcze Leo. Na zegarku widniała 6:00, nie mogłam już spać. Wstałam i po cichu ruszyłam do łazienki. Po porannej toalecie zajrzałam do Thiago i zeszłam do kuchni. Moje śpiochy pewnie jak zawsze będą spały do 10:00, więc może zrobię jakieś śniadanie. W tym celu pójdę do sklepu po świeże bułki. Nałożyłam bluzę i związałam włosy w luźnego kucyka. Po czym wyszłam i wciągnęłam trochę świeżego powietrza. Sklep jest niedaleko, więc postanowiłam się przejść. Nagle poczułam wibrujący telefon w kieszeni i bez zastanowienia odebrałam. 
-Halo?
-Cześć Amy, śpicie?
-Ja nie Shaki, a dlaczego?
-Właśnie odebraliśmy Sashę od babci i jedziemy po drodze, więc możemy do was wstąpić?
-Jasne, za ile będziecie?
-Za niedługo.
-Ok, więc czekam.
Po skończonej rozmowie uśmiechnęłam się i postanowiłam wyjść im na ulicę. Szłam powoli chodnikiem i przysłuchiwałam się śpiewowi ptaków. Usłyszałam za sobą szybko jadący samochód, odwróciłam się i zauważyłam, że jedzie wprost na mnie. Nie zdążyłabym uciec, ale poczułam, że ktoś z całej siły mnie odpycha i sam ląduję na ziemi po mocnym uderzeniu. Był to Michael, kierowcy nie zdążyłam zobaczyć. W tym samym czasie Leo i Shaki podbiegli do mnie, a Gerard szybko popędził za samochodem i jego tajemniczym kierowcą. Wtuliłam się w męża, który wzywał karetkę, a Shaki uspokajała Sashę. Kiedy ratownicy przyjechali na miejsce od razy zaczęli reanimować Michaela. Nie oddychał i miał mocny krwotok. Po pół godzinie ratownicy stwierdzili, że to nie ma sensu. Michael umarł na naszych oczach, ratując mi życie i mimo wszystko płakałam. Leo też był załamany. Ten człowiek może i kiedyś sprawił nam wiele bólu, ale teraz mnie uratował. Po kolejnych 15 minutach ruszyliśmy w kierunku domu. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Leo poszedł otworzyć, a Gerard cały zestresowany wbiegł do domu.
-Co się stało?-zapytała Shaki.
-Dorwałem kierowcę. Jest w drodze na komisariat z policją.
-Kto to był?
-Rafaella.
Powstała głucha cisza. Nagle pytanie zadał Leo.
-Musimy tam jechać?
-Nie. Chyba, że do nas zadzwonią, na razie odpocznijmy od tego.
Wieczór obie rodziny spędziły razem w ciszy, tylko dzieci były w stanie się uśmiechać, bo nie wiedziały co przed chwilą się stało. Amy miała wszystkiego dosyć i najchętniej wyjechała by gdzieś daleko od tych wszystkich problemów. Chciałaby magicznym sposobem znaleźć się znów na Ibizie, ale jak? Musi przezwyciężyć wszystko i zmierzyć się z tym. Doskonale wie, że Leo, Thiago i cała drużyna, która jest również rodziną jej pomogą w tym i szybciej po tym wszystkim zapomni o tych wydarzeniach. Kiedy państwo Pique już pojechali poszła spać. W nocy parę razy się przebudzała przez koszmary. Kiedy zamykała oczy widziała zakrwawionego Michaela i twarz Rafaelli. Tak bardzo się bała co teraz będzie, ale przynajmniej już nic jej nie groziło.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Dwa tygodnie później*
Rafaella jest w szpitalu psychiatrycznym i nie będzie już nikogo niepokoić. Dziś odbyć się ma pogrzeb Michaela. Cała drużyna tam pójdzie i pożegna tego człowieka już na zawsze. Teraz Leo i Amy nie muszą się już o nic martwić. Mogą żyć bez strachu i zająć się sobą. Na pewno będzie im ciężko się pozbierać, ale długo załamka trwać raczej nie będzie. Po pogrzebie wszyscy pojechali do domu Messich. Nikt się nie śmiał, panowała cicha i spokojna atmosfera. To nie było możliwe. Nawet Dani i Gerard nie byli dzisiaj skorzy do wygłupów. Amy chciała iść po szklankę wody, bo źle się poczuła, ale w połowie drogi przystanęła i złapała się za głowę. Zrobiło jej się duszno i zaczęło kręcić się jej w głowie. Leo od razu to zauważył. Posadził ukochaną na kanapie i obserwował czy się jej poprawia. Po chwili jej przeszło, ale troskliwy jak zawsze mąż postanowił zawieźć ją do szpitala. Shaki bez zastanowienia zgodziła się przypilnować z Gerardem domu i Thiago. Po chwili małżeństwo było już w drodze do szpitala. Musieli zaczekać na lekarza od Amy. Ona domyślała się co może być tego powodem. Sama miała umówić się na wizytę z ginekologiem, ale przez ostatnie wydarzenia nie było na to czasu. Jej wewnętrzny monolog przerwał lekarz, który zaprowadził ją na badania. Leo musiał zaczekać na korytarzu.
Czekałem nawet nie mam pojęcia ile. Martwiłem się, ale to może przez przemęczenie i stres. Popatrzyłem na drzwi od sali i w tym momencie wyszła uśmiechnięta Amy. Podbiegłem do niej, a ona szeroko się uśmiechnęła.
-I jak?
-Jestem w ciąży-powiedziała radosnym głosem.
Leo nic nie mówiąc zaczął całować Amy i jak zawsze brzuszek (chodź był jeszcze niewidoczny).
-Chłopczyk czy dziewczynka?
-Leoś dopiero w piątym miesiącu się tego dowiemy.
-No tak-przytulił swoją żonę i nie mógł powstrzymać płynącego z jego wnętrza szczęścia. 
Po powrocie do domu od razu powiadomili swoich przyjaciół. Najbardziej szczęśliwy okazał się być Thiago, że będzie miał młodsze rodzeństwo. Niespodziewanie zapomnieli o przykrych wydarzeniach ostatnich dni i zaczęli się wygłupiać. Wieczór przerodził się raczej w świętowanie i teksty Alvesa. No tak, przecież bez tego się nie obejdzie.
  • Jest szósty rozdział, po dosyć długiej przerwie. Przepraszam za nią, ale jakoś wena mnie opuściła, więc musiałam zakończyć już tą zemstę. Każde opowiadanie doprowadzam do końca i z tym też tak będzie. Niestety muszę poinformować, że za niedługo epilog i może jeszcze przed tym jeden rozdział. Jednak ogólnie ta historia dobiega już końca. Pisać jednak nie przestaję. Mam pewną informację o następnym opowiadaniu. Następna opowieść nie będzie ani o Leo, ani o piłce. Mam już parę rozdziałów i sądzę, że są do tej pory jednymi z najlepszych. Takie jest moje zdanie. Opowiadanie to miałoby być o Michaelu Jacksonie (również moim idolu). Nie jestem jednak pewna czy ktoś by je czytał. Chcę znać waszą opinię na ten temat, bo nie wiem czy jest sens w publikowaniu go gdzieś. Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach i na moim asku http://ask.fm/Gunia131213. To ważne. Dziękuje i pozdrawiam ;)






piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 5

"Są w życiu chwile, w których trzeba zaryzykować i dać się ponieść szaleństwu"



-Mamo, Milan znowu oszukuje.
-Thiago kochanie idź do taty.
Siedziała na kocu razem z Shaki i Mią. Przyglądały się bawiącym dzieciom. Można do tego oczywiście zaliczyć piłkarzy i Thomasa. Co chwilę nie mogły powstrzymywać śmiechu, nic ich nie zdziwi w zachowaniu tych "dorosłych mężczyzn". 
-Dani nie chlap-zawołał Pique.
-Bo co mi zrobisz wielkoludzie?
Geri wkurzony wziął wiaderko i napełnił je wodą. Chciał oblać Alvesa, ale przez przypadek trafił w Messiego, który właśnie coś tłumaczył synowi. Leo wstał i spojrzał na sprawcę tego czynu. Spodziewał się pana wysokiego i się nie pomylił. Kopnął z całej siły piłkę, ale Hiszpan odszedł na bok. Oberwał niewinny Iniesta. Leo już chciał przeprosić, ale poczuł, że ktoś go całego wrzucił do wody. Sprawcą okazał się nie kto inny jak Pique. Wnioski są dwa: Ci piłkarze są zdolni do wszystkiego, a po drugie przy nich nie można się nudzić. Sami pomyślcie co teraz musi czuć Amy, Shaki i Mia, które ich obserwowały. Po chwili znów nastał spokój, ale na ile? Pewnie nie na długo. Do Amy podszedł Leo. Był cały przemoczony.
-Leo odejdź, jesteś mokry.
-Kochanie nie podobam ci się?
Ucałował swoją żonę i przysiadł się bliżej niej. 
-Amy?
-Słucham cię mokry szczurze.
-Co porobimy wieczorem?
-Wyobrażałam sobie striptiz z tobą w roli głównej, ale jeśli masz inne plany...
Argentyńczyk spojrzał na swoją partnerkę i wybałuszył oczy.
-Żartowałam deklu.
Tym razem to Amy obdarzyła swojego męża pocałunkiem. Ten chcąc go pogłębić, przytulił ją mocno. Jednak jego żona okazała się sprytniejsza i go przewróciła. Chciała go posypać piaskiem, ale przecież Leo jest silniejszy. Wziął ukochaną na ręce i wskoczył z nią do wody. Geri od razu podłapał pomysł przyjaciela i to samo zrobił z Shaki. Potem już wszyscy pływali i chlapali. Brakowało im tylko Alvesa i Puyola. Co było wręcz niemożliwe. Spojrzeli na swoje koce, a tam siedziały dzieci i dwie zguby, które w najlepsze bawiły się zabawkami z piasku. Leo nie mógł się powstrzymać i krzyknął.
-Hej cofnęliście się w rozwoju?
Carles i Dani spojrzeli w ich kierunku i z szerokim uśmiechem krzyknęli dziecięce "Tak". 
-Oni są niemożliwi-stwierdziła Mia. 
-Zgadzam się. Słuchajcie wiecie, że dzieci zostaną pod opieką na wieczór, więc może byśmy poszli wieczorem na jakąś imprezę?
-Shaki świetny pomysł.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Cholera wyjechali!
-Rafa nie denerwuj się, może byś już odpuściła tą całą zemstę.
-Nie, ona musi pożałować.
-Wiesz co? Rób co chcesz, ja wychodzę. 
Michael wyszedł wściekły na ulicę. Miał już dość Rafaelli i tej jej chorych pomysłów. Postanowił zadziałać. Napisał list skierowany do Leo i Amy, a sam wiedział jak zakończyć tą całą szopkę. Wiedział co ma zrobić, kiedy wrócą z podróży. Jednak wiedział też, że tego nie zrobi. To co wymyślił może i jest szalone, ale na pewno zadziała. Teraz pozostało mu tylko czekać na ten dzień.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Shaki, gdzie są chłopaki?
-Poszli pokopać piłkę.
-Ale przecież mieli ten wieczór spędzić z nami-odparowała zrezygnowana Mia.
-Wiem.
-A gdzie Amy i Leo?
-Zakochana para prawdopodobnie poszła na spacer.
W końcu wkurzona Shaki i Mia dołączyły się do chłopaków. Zamiast imprezować jak planowali to kopią piłkę na plaży. Mimo wszystko są razem i to się teraz dla nich najbardziej liczy.
-Kochanie, tak bardzo cię kocham.
-Leo przestań już słodzić.
-Ale jesteś taka piękna.
Pocałował swoją ukochaną i raczej nie miał zamiaru przestawać.
-Idziemy do naszego pokoju?
Amy tylko pokiwała głową. Po parunastu minutach byli już na miejscu. Leo przybliżył się do żony i wziął ją na ręce. Nie przestając jej całować, zmierzał w kierunku sypialni. Teraz między ich ciałami krążyła miłość i pożądanie.
Pod wpływem słonecznych promieni, otworzyła oczy. Obok niej leży jeszcze śpiąca miłość jej życia. Usłyszała pukanie do drzwi, więc ucałowała w policzek męża i poszła otworzyć. W progu zobaczyła prawdopodobnie skacowanego Alvesa.
-Cześć Dani.
-Cześć, słuchaj jest sprawa.
-Jaka?
-Wszyscy zaspaliśmy na śniadanie, więc Shaki wymyśliła spacer i kazała być na dole przy recepcji za pół godziny.
-Dziękuje za informację, nieźle wczoraj popiliście co?
-Nawet nie wspominaj, na razie.
Patrzyła na odchodzącego w bólu przyjaciela, po czym udała się do sypialni w celu obudzenia Leo. Wiedziała jak najskuteczniej go obudzić. Pocałowała go prosto w usta, a ten od razu otworzył oczy i szeroko się uśmiechnął.
-Leo za pół godziny schodzimy na dół i musimy odebrać też Thiago, więc się ruszaj.
Po pół godzinie cała paczka udała się na spacer. Thiago i Milan wyczaili lody i zaczęli krzyczeć, że też chcą. Zaraz za nimi pobiegł Gerard i Dani, którzy na przemian krzyczeli jakie wezmą smaki.
-Shaki jak ty z tym dzieckiem wytrzymujesz?
-Nie mam pojęcia.
Wyszło na to, że teraz już wszyscy zajadali zimny smakołyk. Puyol nie mógł się oprzeć pokusie i podszedł do Thomasa. Zostawił mu ślad na nosie lodem i uciekł za plecy Amy.
-Amy twój brat niech mi nie robi krzywdy.
Na te słowa wszyscy wybuchli śmiechem.
-Dobra wystarczy, co dzisiaj w planach?
-Wesołe miasteczko!
Nie wiele myśląc ruszyli w stronę małego, wesołego miasteczka. Nie mogąc czekać ani chwili dłużej zaczęli jeździć na każdej karuzeli i brać udział w każdej konkurencji. Dani chcąc trafić piłką do kosza i wygrać pluszaka już po raz kolejny spudłował. Kiedy się zdenerwował kopnął piłkę zamiast rzucić ręką i trafił. Zaczął krzyczeć jak oszalały i odebrał dużą pluszową pandę. Amy chcąc odpocząć usiadła na ławce. Podbiegł do niej Thiago i zrobił maślane oczka.
-Mamusiu, kupimy pieska?
-Słucham? Skąd ci przyszedł taki pomysł?
-No bo widziałem taką panią z małym pieskiem. Był taki malutki i włochaty.
Znikąd nagle obok nich pojawił się Leo.
-Synu wolisz pieska czy młodsze rodzeństwo.
Thiago spojrzał na tatusia i przez chwilę zastanawiając się krzyknął.
-A kiedy będę miał siostrę lub braciszka?
-Za niedługo.
Synek pobiegł w kierunku Milana i już po chwili skakali na trampolinie, natomiast Leo usiadł obok żony i ją ucałował. Ta wtuliła się w jego ramię. Ten wyjazd był ich chwilową odskocznią od wszystkich problemów i jak się okazało skuteczną. Są razem z przyjaciółmi i nie myślą o tym, co może się złego stać po powrocie.

  • Już piąty rozdział, ale ten czas leci. Mam nadzieję, że wam się podobał. No to do następnego i Pozdrawiam ;)
  • Dziękuje ślicznie za ostatnie komentarze.
  • Pozdrawiam Tolkę (moją główną motywację) i dedykuję siostrze, która powinna w końcu nadrobić zaległości :*