środa, 29 lipca 2015

Epilog

"Po burzy zawsze wychodzi słońce"
Historia, którą wam chciałam przedstawić właśnie dobiegła końca. Przekonaliście się, że bohaterowie tego opowiadania musieli wiele przejść. Jednak tak jak w bajce to ich los również potoczył się szczęśliwie ku końcu. Zasłużyli na to prawda? Musieli stawić czoło problemom i walczyć o to co naprawdę kochają. Dali radę, bo mieli przy sobie bliskich. Wspierali się nawzajem i sobie pomagali. Były chwile słabości, smutku, nerwów, ale i też radości. No bo przecież kto mógłby zapomnieć o śmiesznych tekstach i żartach w wykonaniu pana Alvesa i Pique? Kto mógłby zapomnieć o wspaniałych wakacjach na Ibizie? Pewnie zastanawiacie się co u nich prawda? Co teraz robią bohaterowie? Można by było pisać o ich życiu w nieskończoność, ale przecież jedno jest pewne. Są razem, a co za tym idzie są szczęśliwi. Ogólny zarys ich spokojnego życia jakie wiodą wygląda tak. Leo, Amy i Thiago znów odnaleźli spokój i szczęście. Kochają się i nie widzą poza sobą świata. Z małą różnicą. Do ich grona dołączył mały szkrab, którego nazwali Michael. A dlaczego? Przecież jakby nie było to w końcu ich wróg uratował Amy. 
Gerard, Shaki, Milan i Sasha. U nich nie wiele się pozmieniało. Tworzą wspaniałą, wręcz idealną rodzinę. Oczywiście "pan wysoki" się nigdy nie zmieni, toteż mają w domu wesoło i nie brakuje żartów oraz psikusów. Dobrze, że nad wszystkim czuwa Shaki. Amy i Leo wiele razy się śmieją, że tylko Shaki jest w ich domu dorosła. Zwykle kończy się to bitwą na poduszki, którą rozpoczyna nie kto inny jak Gerard. 
To może teraz przejdźmy do reszty co? Reszta drużyny jaka była taka jest. No może oprócz paru zmian transferowych. Przez co musiały być chwilę łez i pożegnań lub radości i przywitań. Mimo wszystko zawsze będą tworzyć jedną wielką bordowo-granatową rodzinę. Teraz powiem wam coś w tajemnicy. Największy dzieciak tej drużyny, nie kto inny jak Dani. Znalazł swoją drugą połówkę. Wszyscy im szczerze kibicują z nadzieją, że Alves w końcu stworzy coś dłuższego. No nic to chyba na tyle. Pożegnajmy się ostatni raz z bohaterami i sami oceńmy po swojemu, jak teraz wygląda ich życie.






  • Pragnę podziękować wszystkim, którzy czytali to opowiadanie od samego początku do końca. Bez was to by było beznadziejne, no bo przecież nie pisałam tego dla siebie. Dziękuje za motywujące komentarze i za te wyświetlenia, których jest dość dużo. Szczególnie dziękuje Tolce, która wspiera mnie przy pisaniu każdej mojej historii. Jest ze mną od mojego pierwszego opowiadania. Bardzo ci dziękuje kochana i pozdrawiam :* 
  • Już nie przedłużając mam nadzieję, że zajrzycie na moje kolejne opowiadania. Piszę, aż dwa kolejne i będę na nich wstawiać rozdziały w każdy piątek na zmianę. 
  • Pierwsze z nich jest o naszych wspaniałych zakochańcach Gerardzie i Shakirze. Jak zauważyliście są obecni w każdym moim opowiadaniu, więc postanowiłam napisać również o nich http://shaki-gerard.blogspot.com/
  • Drugie opowiadanie jest o moim kolejnym idolu Michaelu Jacksonie http://mj-opo.blogspot.com/ Teraz mnie znajdziecie tylko i wyłącznie na tych blogach podanych powyżej i oczywiście na moim asku http://ask.fm/Gunia131213 Jeszcze raz dziękuje wam wszystkim i Pozdrawiam :*

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 6

"Kiedy myślisz, że wszystko jest w porządku to zawsze pojawia się jakiś problem, ale po każdej burzy wychodzi słońce"


Wrócili w końcu do domu. Byli bardzo wykończeni i marzyli o błogim odpoczynku. Wakacje na Ibizie z taką szaloną ekipą muszą być przecież naprawdę męczące. Amy przed wejściem do domu wzięła ze skrzynki pocztę. Weszła i rzuciło jej się w oczy, że Leo i Thiago wygłupiają się na tarasie. Argentynka pokiwała tylko głową ze zrezygnowaniem i postanowiła przejrzeć listy. Rachunki, jakieś reklamówki i w końcu natknęła się na interesujący list. Zaadresowany do niej i Leo od Michaela. Jej ciekawość wzięła górę i zaczęła otwierać kopertę. Z mocno bijącym sercem zaczęła czytać.
"Na wstępie chcę was przeprosić za to co zrobiłem. Wiem, że to nie wybaczalne i pewnie patrzycie na moje imię i twarz z obrzydzeniem. Jednak chcę, abyście wiedzieli, że w więzieniu wszystko przemyślałem. Amy przepraszam za zrujnowanie ci życia i za to, że kiedyś zabrałem ci prawdziwą miłość jaką jest Leo. Teraz mam parę słów do Messiego, ciebie również przepraszam i już nigdy nie będę chciał odebrać ci twojej księżniczki. Dbaj o nią i dawaj jej wiele szczęścia i miłości tak jak do tek pory. Nie oczekuję od was, że mi wybaczycie, chcę was tylko ostrzec. Za parę dni może się stać coś na co ja nie mam wpływu, mam plan jak to powstrzymać i nie jest to zbyt miłe wyjście dla mnie. Jednak zrobię to dla was, może chociaż tak odkupię swoje winy. Uważajcie na Rafaellę i zemstę. Spróbuję was uratować przed tym i wierzę, że uda mi się. Jeszcze raz przepraszam i żegnam się z wami". 
Michael 
Ps. Leo opiekuj się Amy i liczę na to, że będziecie na zawsze tak szczęśliwi. Thiago jest wspaniałym owocem waszej miłości.
Kiedy skończyłam czytać z moich oczu mimo wszystko wydostały się łzy. Co było tego powodem? Nie wiem, może to był list samobójczy. Co planuje Rafaella i jak Michael chce to zatrzymać? Niespodziewanie do środka wbiegł Leo, który chciał się napić. Jednak widząc swoją żonę zapłakaną podszedł i mocno ją do siebie przytulił. Amy nic nie mówiąc dała mu list. Argentyńczyk w skupieniu czytał i na koniec spojrzał w oczy swojej miłości. On też nie bardzo wiedział o co chodzi w tym liście. Wiedział jedno musi pilnować Amy i unikać Rafaelli. Postanowił jutro z samego rana pojechać z tym na policję. Teraz zajął się płaczącą żoną. Zaniósł ją do ich sypialni i uspokajał. Po chwili Amy zasnęła. Leo poszedł jeszcze do syna chwilę się z nim pobawić i przygotować go do snu. Potem wrócił i wtulił się do Amy. Zasnął myśląc o tym, żeby nic się nie stało jego najbliższym. 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego jeszcze Leo. Na zegarku widniała 6:00, nie mogłam już spać. Wstałam i po cichu ruszyłam do łazienki. Po porannej toalecie zajrzałam do Thiago i zeszłam do kuchni. Moje śpiochy pewnie jak zawsze będą spały do 10:00, więc może zrobię jakieś śniadanie. W tym celu pójdę do sklepu po świeże bułki. Nałożyłam bluzę i związałam włosy w luźnego kucyka. Po czym wyszłam i wciągnęłam trochę świeżego powietrza. Sklep jest niedaleko, więc postanowiłam się przejść. Nagle poczułam wibrujący telefon w kieszeni i bez zastanowienia odebrałam. 
-Halo?
-Cześć Amy, śpicie?
-Ja nie Shaki, a dlaczego?
-Właśnie odebraliśmy Sashę od babci i jedziemy po drodze, więc możemy do was wstąpić?
-Jasne, za ile będziecie?
-Za niedługo.
-Ok, więc czekam.
Po skończonej rozmowie uśmiechnęłam się i postanowiłam wyjść im na ulicę. Szłam powoli chodnikiem i przysłuchiwałam się śpiewowi ptaków. Usłyszałam za sobą szybko jadący samochód, odwróciłam się i zauważyłam, że jedzie wprost na mnie. Nie zdążyłabym uciec, ale poczułam, że ktoś z całej siły mnie odpycha i sam ląduję na ziemi po mocnym uderzeniu. Był to Michael, kierowcy nie zdążyłam zobaczyć. W tym samym czasie Leo i Shaki podbiegli do mnie, a Gerard szybko popędził za samochodem i jego tajemniczym kierowcą. Wtuliłam się w męża, który wzywał karetkę, a Shaki uspokajała Sashę. Kiedy ratownicy przyjechali na miejsce od razy zaczęli reanimować Michaela. Nie oddychał i miał mocny krwotok. Po pół godzinie ratownicy stwierdzili, że to nie ma sensu. Michael umarł na naszych oczach, ratując mi życie i mimo wszystko płakałam. Leo też był załamany. Ten człowiek może i kiedyś sprawił nam wiele bólu, ale teraz mnie uratował. Po kolejnych 15 minutach ruszyliśmy w kierunku domu. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Leo poszedł otworzyć, a Gerard cały zestresowany wbiegł do domu.
-Co się stało?-zapytała Shaki.
-Dorwałem kierowcę. Jest w drodze na komisariat z policją.
-Kto to był?
-Rafaella.
Powstała głucha cisza. Nagle pytanie zadał Leo.
-Musimy tam jechać?
-Nie. Chyba, że do nas zadzwonią, na razie odpocznijmy od tego.
Wieczór obie rodziny spędziły razem w ciszy, tylko dzieci były w stanie się uśmiechać, bo nie wiedziały co przed chwilą się stało. Amy miała wszystkiego dosyć i najchętniej wyjechała by gdzieś daleko od tych wszystkich problemów. Chciałaby magicznym sposobem znaleźć się znów na Ibizie, ale jak? Musi przezwyciężyć wszystko i zmierzyć się z tym. Doskonale wie, że Leo, Thiago i cała drużyna, która jest również rodziną jej pomogą w tym i szybciej po tym wszystkim zapomni o tych wydarzeniach. Kiedy państwo Pique już pojechali poszła spać. W nocy parę razy się przebudzała przez koszmary. Kiedy zamykała oczy widziała zakrwawionego Michaela i twarz Rafaelli. Tak bardzo się bała co teraz będzie, ale przynajmniej już nic jej nie groziło.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Dwa tygodnie później*
Rafaella jest w szpitalu psychiatrycznym i nie będzie już nikogo niepokoić. Dziś odbyć się ma pogrzeb Michaela. Cała drużyna tam pójdzie i pożegna tego człowieka już na zawsze. Teraz Leo i Amy nie muszą się już o nic martwić. Mogą żyć bez strachu i zająć się sobą. Na pewno będzie im ciężko się pozbierać, ale długo załamka trwać raczej nie będzie. Po pogrzebie wszyscy pojechali do domu Messich. Nikt się nie śmiał, panowała cicha i spokojna atmosfera. To nie było możliwe. Nawet Dani i Gerard nie byli dzisiaj skorzy do wygłupów. Amy chciała iść po szklankę wody, bo źle się poczuła, ale w połowie drogi przystanęła i złapała się za głowę. Zrobiło jej się duszno i zaczęło kręcić się jej w głowie. Leo od razu to zauważył. Posadził ukochaną na kanapie i obserwował czy się jej poprawia. Po chwili jej przeszło, ale troskliwy jak zawsze mąż postanowił zawieźć ją do szpitala. Shaki bez zastanowienia zgodziła się przypilnować z Gerardem domu i Thiago. Po chwili małżeństwo było już w drodze do szpitala. Musieli zaczekać na lekarza od Amy. Ona domyślała się co może być tego powodem. Sama miała umówić się na wizytę z ginekologiem, ale przez ostatnie wydarzenia nie było na to czasu. Jej wewnętrzny monolog przerwał lekarz, który zaprowadził ją na badania. Leo musiał zaczekać na korytarzu.
Czekałem nawet nie mam pojęcia ile. Martwiłem się, ale to może przez przemęczenie i stres. Popatrzyłem na drzwi od sali i w tym momencie wyszła uśmiechnięta Amy. Podbiegłem do niej, a ona szeroko się uśmiechnęła.
-I jak?
-Jestem w ciąży-powiedziała radosnym głosem.
Leo nic nie mówiąc zaczął całować Amy i jak zawsze brzuszek (chodź był jeszcze niewidoczny).
-Chłopczyk czy dziewczynka?
-Leoś dopiero w piątym miesiącu się tego dowiemy.
-No tak-przytulił swoją żonę i nie mógł powstrzymać płynącego z jego wnętrza szczęścia. 
Po powrocie do domu od razu powiadomili swoich przyjaciół. Najbardziej szczęśliwy okazał się być Thiago, że będzie miał młodsze rodzeństwo. Niespodziewanie zapomnieli o przykrych wydarzeniach ostatnich dni i zaczęli się wygłupiać. Wieczór przerodził się raczej w świętowanie i teksty Alvesa. No tak, przecież bez tego się nie obejdzie.
  • Jest szósty rozdział, po dosyć długiej przerwie. Przepraszam za nią, ale jakoś wena mnie opuściła, więc musiałam zakończyć już tą zemstę. Każde opowiadanie doprowadzam do końca i z tym też tak będzie. Niestety muszę poinformować, że za niedługo epilog i może jeszcze przed tym jeden rozdział. Jednak ogólnie ta historia dobiega już końca. Pisać jednak nie przestaję. Mam pewną informację o następnym opowiadaniu. Następna opowieść nie będzie ani o Leo, ani o piłce. Mam już parę rozdziałów i sądzę, że są do tej pory jednymi z najlepszych. Takie jest moje zdanie. Opowiadanie to miałoby być o Michaelu Jacksonie (również moim idolu). Nie jestem jednak pewna czy ktoś by je czytał. Chcę znać waszą opinię na ten temat, bo nie wiem czy jest sens w publikowaniu go gdzieś. Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach i na moim asku http://ask.fm/Gunia131213. To ważne. Dziękuje i pozdrawiam ;)






piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 5

"Są w życiu chwile, w których trzeba zaryzykować i dać się ponieść szaleństwu"



-Mamo, Milan znowu oszukuje.
-Thiago kochanie idź do taty.
Siedziała na kocu razem z Shaki i Mią. Przyglądały się bawiącym dzieciom. Można do tego oczywiście zaliczyć piłkarzy i Thomasa. Co chwilę nie mogły powstrzymywać śmiechu, nic ich nie zdziwi w zachowaniu tych "dorosłych mężczyzn". 
-Dani nie chlap-zawołał Pique.
-Bo co mi zrobisz wielkoludzie?
Geri wkurzony wziął wiaderko i napełnił je wodą. Chciał oblać Alvesa, ale przez przypadek trafił w Messiego, który właśnie coś tłumaczył synowi. Leo wstał i spojrzał na sprawcę tego czynu. Spodziewał się pana wysokiego i się nie pomylił. Kopnął z całej siły piłkę, ale Hiszpan odszedł na bok. Oberwał niewinny Iniesta. Leo już chciał przeprosić, ale poczuł, że ktoś go całego wrzucił do wody. Sprawcą okazał się nie kto inny jak Pique. Wnioski są dwa: Ci piłkarze są zdolni do wszystkiego, a po drugie przy nich nie można się nudzić. Sami pomyślcie co teraz musi czuć Amy, Shaki i Mia, które ich obserwowały. Po chwili znów nastał spokój, ale na ile? Pewnie nie na długo. Do Amy podszedł Leo. Był cały przemoczony.
-Leo odejdź, jesteś mokry.
-Kochanie nie podobam ci się?
Ucałował swoją żonę i przysiadł się bliżej niej. 
-Amy?
-Słucham cię mokry szczurze.
-Co porobimy wieczorem?
-Wyobrażałam sobie striptiz z tobą w roli głównej, ale jeśli masz inne plany...
Argentyńczyk spojrzał na swoją partnerkę i wybałuszył oczy.
-Żartowałam deklu.
Tym razem to Amy obdarzyła swojego męża pocałunkiem. Ten chcąc go pogłębić, przytulił ją mocno. Jednak jego żona okazała się sprytniejsza i go przewróciła. Chciała go posypać piaskiem, ale przecież Leo jest silniejszy. Wziął ukochaną na ręce i wskoczył z nią do wody. Geri od razu podłapał pomysł przyjaciela i to samo zrobił z Shaki. Potem już wszyscy pływali i chlapali. Brakowało im tylko Alvesa i Puyola. Co było wręcz niemożliwe. Spojrzeli na swoje koce, a tam siedziały dzieci i dwie zguby, które w najlepsze bawiły się zabawkami z piasku. Leo nie mógł się powstrzymać i krzyknął.
-Hej cofnęliście się w rozwoju?
Carles i Dani spojrzeli w ich kierunku i z szerokim uśmiechem krzyknęli dziecięce "Tak". 
-Oni są niemożliwi-stwierdziła Mia. 
-Zgadzam się. Słuchajcie wiecie, że dzieci zostaną pod opieką na wieczór, więc może byśmy poszli wieczorem na jakąś imprezę?
-Shaki świetny pomysł.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Cholera wyjechali!
-Rafa nie denerwuj się, może byś już odpuściła tą całą zemstę.
-Nie, ona musi pożałować.
-Wiesz co? Rób co chcesz, ja wychodzę. 
Michael wyszedł wściekły na ulicę. Miał już dość Rafaelli i tej jej chorych pomysłów. Postanowił zadziałać. Napisał list skierowany do Leo i Amy, a sam wiedział jak zakończyć tą całą szopkę. Wiedział co ma zrobić, kiedy wrócą z podróży. Jednak wiedział też, że tego nie zrobi. To co wymyślił może i jest szalone, ale na pewno zadziała. Teraz pozostało mu tylko czekać na ten dzień.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Shaki, gdzie są chłopaki?
-Poszli pokopać piłkę.
-Ale przecież mieli ten wieczór spędzić z nami-odparowała zrezygnowana Mia.
-Wiem.
-A gdzie Amy i Leo?
-Zakochana para prawdopodobnie poszła na spacer.
W końcu wkurzona Shaki i Mia dołączyły się do chłopaków. Zamiast imprezować jak planowali to kopią piłkę na plaży. Mimo wszystko są razem i to się teraz dla nich najbardziej liczy.
-Kochanie, tak bardzo cię kocham.
-Leo przestań już słodzić.
-Ale jesteś taka piękna.
Pocałował swoją ukochaną i raczej nie miał zamiaru przestawać.
-Idziemy do naszego pokoju?
Amy tylko pokiwała głową. Po parunastu minutach byli już na miejscu. Leo przybliżył się do żony i wziął ją na ręce. Nie przestając jej całować, zmierzał w kierunku sypialni. Teraz między ich ciałami krążyła miłość i pożądanie.
Pod wpływem słonecznych promieni, otworzyła oczy. Obok niej leży jeszcze śpiąca miłość jej życia. Usłyszała pukanie do drzwi, więc ucałowała w policzek męża i poszła otworzyć. W progu zobaczyła prawdopodobnie skacowanego Alvesa.
-Cześć Dani.
-Cześć, słuchaj jest sprawa.
-Jaka?
-Wszyscy zaspaliśmy na śniadanie, więc Shaki wymyśliła spacer i kazała być na dole przy recepcji za pół godziny.
-Dziękuje za informację, nieźle wczoraj popiliście co?
-Nawet nie wspominaj, na razie.
Patrzyła na odchodzącego w bólu przyjaciela, po czym udała się do sypialni w celu obudzenia Leo. Wiedziała jak najskuteczniej go obudzić. Pocałowała go prosto w usta, a ten od razu otworzył oczy i szeroko się uśmiechnął.
-Leo za pół godziny schodzimy na dół i musimy odebrać też Thiago, więc się ruszaj.
Po pół godzinie cała paczka udała się na spacer. Thiago i Milan wyczaili lody i zaczęli krzyczeć, że też chcą. Zaraz za nimi pobiegł Gerard i Dani, którzy na przemian krzyczeli jakie wezmą smaki.
-Shaki jak ty z tym dzieckiem wytrzymujesz?
-Nie mam pojęcia.
Wyszło na to, że teraz już wszyscy zajadali zimny smakołyk. Puyol nie mógł się oprzeć pokusie i podszedł do Thomasa. Zostawił mu ślad na nosie lodem i uciekł za plecy Amy.
-Amy twój brat niech mi nie robi krzywdy.
Na te słowa wszyscy wybuchli śmiechem.
-Dobra wystarczy, co dzisiaj w planach?
-Wesołe miasteczko!
Nie wiele myśląc ruszyli w stronę małego, wesołego miasteczka. Nie mogąc czekać ani chwili dłużej zaczęli jeździć na każdej karuzeli i brać udział w każdej konkurencji. Dani chcąc trafić piłką do kosza i wygrać pluszaka już po raz kolejny spudłował. Kiedy się zdenerwował kopnął piłkę zamiast rzucić ręką i trafił. Zaczął krzyczeć jak oszalały i odebrał dużą pluszową pandę. Amy chcąc odpocząć usiadła na ławce. Podbiegł do niej Thiago i zrobił maślane oczka.
-Mamusiu, kupimy pieska?
-Słucham? Skąd ci przyszedł taki pomysł?
-No bo widziałem taką panią z małym pieskiem. Był taki malutki i włochaty.
Znikąd nagle obok nich pojawił się Leo.
-Synu wolisz pieska czy młodsze rodzeństwo.
Thiago spojrzał na tatusia i przez chwilę zastanawiając się krzyknął.
-A kiedy będę miał siostrę lub braciszka?
-Za niedługo.
Synek pobiegł w kierunku Milana i już po chwili skakali na trampolinie, natomiast Leo usiadł obok żony i ją ucałował. Ta wtuliła się w jego ramię. Ten wyjazd był ich chwilową odskocznią od wszystkich problemów i jak się okazało skuteczną. Są razem z przyjaciółmi i nie myślą o tym, co może się złego stać po powrocie.

  • Już piąty rozdział, ale ten czas leci. Mam nadzieję, że wam się podobał. No to do następnego i Pozdrawiam ;)
  • Dziękuje ślicznie za ostatnie komentarze.
  • Pozdrawiam Tolkę (moją główną motywację) i dedykuję siostrze, która powinna w końcu nadrobić zaległości :*




                                           

sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 4

"Przyszłość jest nam z góry przypisana i dobrze, że jej nie znamy, inaczej życie stałoby się szarym, mrocznym przedsionkiem śmierci"




-Kochanie Thiago już zasnął, więc teraz możemy porozmawiać.
Dziewczyna odłożyła na bok książkę i spojrzała na swojego męża. Wiedziała, że czeka ich rozmowa. W końcu od jej wyjścia ze szpitala, nie rozmawiali razem.
-Wiesz skąd mogła w twoim organizmie znaleźć się taka substancja?
-Nie.
-Amy. ten dzień spędziłaś z Shaki. Jadłyście i piłyście to samo oprócz wody, którą przyniosła ci Rafaella.
-Myślisz, że mogłaby?
-Nie wiem, ale to najbardziej prawdopodobne.
-Leo co teraz będzie? Rafaella odstawia takie numery, a Michael wyszedł z więzienia.
-Będzie dobrze, obiecuję. Mam świetny pomysł.
-Jaki?
-Wyjedziemy na wakacje, oni o tym nie będą wiedzieć.
-A gdzie i z kim?
-My z Thiago, rodzinką Pique i Alvesem na Ibizę. Co ty na to?
-Tak, odpoczynek od tego wszystkiego nam się przyda.
-Kocham cię Amy.
Pocałował czule swoją wybrankę.
-Leoś kto jeszcze pojedzie z nami?
-Na pewno Iniesta i słyszałem, że Puyol też.
Zaśmiali się do siebie i mocno wtulili się do swojej drugiej połówki. Nawet nie wiedzieli kiedy zasnęli. Obudził ich głośny krzyk Thiago. Amy wyskoczyła z łóżka jak poparzona i pobiegła w stronę pokoiku synka. Weszła i od razu mocno go przytuliła.
-Thiago co się stało?
-Miałem zły sen.
Amy westchnęła i położyła się z małym Messim w jego łóżeczku. Zaczęła śpiewać mu jego ulubioną kołysankę i zasnęli oboje. Tymczasem Leo im się przyglądał. Pomyślał w tej chwili, że jest najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Ma ukochaną rodzinę i nikomu nie da ich skrzywdzić. Wiedział, że Ibiza to świetny pomysł. Jadą z całą ekipą, więc będzie wesoło i może na chwilę zapomną o tych nieszczęściach. Zmęczony poszedł się położyć do łóżka i zasnął. Usłyszał dzwonek swojego telefonu. Godzina była 10:00. Odebrał telefon i zaspanym głosem zaczął rozmowę.
-Halo?
-Dzień dobry panie Messi.
-Geri? Co ty taki wesoły?
-Bo za niedługo jedziemy na Ibizę. Nie zapomnij powiedzieć Amy, że jej brat i Mia też się zgodzili.
-Pique dzwonisz tylko po to?
-Lubię cię budzić to papa.
Argentyńczyk odłożył telefon i pokręcił zrezygnowany głową. Gerard zawsze musi coś wymyślić, żeby komuś dokuczyć. Jednak mimo wszystko uwielbia tego człowieka. Można powiedzieć, że Pique jest wesołą duszą szatni Barcelony. Z nim po prostu nie można się nudzić. W końcu wstał i poszedł się ubrać. Po chwili zszedł do kuchni i pomyślał, żeby zrobić śniadanie dla siebie i jego śpioszków.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Michael musisz to zrobić.
-Ale...
-Żadnego ale musisz i już.
Nie chciał się już kłócić z Rafaellą. Wyszedł jak najszybciej z jej mieszkania i usiadł do samochodu. Próbował się uspokoić. Mógł się nie godzić na tą zemstę, teraz musi zrobić wszystko czego pragnie Rafaella. Dostał za zadanie spowodowanie wypadku i to znów na Amy. Nie chciał tego robić, ale czy miał jakiś wybór? Ma na znalezienie wyjścia z tej sytuacji cały tydzień. Wierzył, że uda mu się coś wymyślić i tego nie robić.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Tato, dobre te naleśniki.
-Dziękuje ci synku.
Piłkarz szeroko się uśmiechnął i poczochrał synka po włosach. Cały czas spoglądał w stronę Amy i nie mógł napatrzeć się na nią. Gdyby nie obecność ich syna to z pewnością rzucił by się na nią i nie wypuszczał z sypialni. Amy pewnie myślała o tym samym. 
-Zjadłem już, mogę teraz iść oglądać kreskówki?
-Tak.
Thiago wyszedł z kuchni, a Leo migiem znalazł się obok Amy. Pocałował ją delikatnie, a zarazem namiętnie. Zaczęło brakować im tchu, kiedy przerwał tę chwilę dzwonek do drzwi. Amy wstała, pocałowała męża w policzek i poszła otworzyć. W progu przywitał ich uśmiechnięty od ucha do ucha Alves.
-Cześć Dani, co cię tu sprowadza?
-Naleśniki czuję.
I to była jego odpowiedź. Nic więcej nie mówiąc, poszedł i zaczął pałaszować ze smakiem naleśniki. Thiago zaciekawiony gościem poszedł zobaczyć kto to.
-Wujek Dani!
Mały rzucił się na szyję Brazylijczykowi, a ten mocno go przytulił.
-Cześć młody jak tam?
-Dobrze, idziemy zagrać w piłkę w ogrodzie?
-Jasne, chodź.
Oczywiście Lionel poszedł z nimi, a Amy postanowiła naszykować się do ich wyjazdu. Dani zawsze ją zaskakiwał, ale tym razem powalił swoją głupotą. Przyszedł do domu przyjaciół, zjadł śniadanie i poszedł grać w piłkę. Nawet nie powiedział po co przyjechał. Zaśmiała się pod nosem i zaczęła pakować torbę. Usłyszała ich głośny śmiech i wyjrzała przez okno. W basenie pływał w ciuchach Leo, a Dani i Thiago przybijali sobie piątki. Wzięła ręcznik i poszła w stronę tych istnych wariatów. Wiedziała, że wiążąc się z Barcelońską rodzinką nie będzie łatwo, ale na nudę nie mogła narzekać. Każdy z nich był inny i na swój sposób wyjątkowy. To sprawiało, że kochali się jak jedna wielka rodzina. Byli nierozłączni. Może czasami szaleni, ale i też wiedzieli co jest w życiu najważniejsze.
  • Po pierwsze chciałabym was przeprosić za taką długą nieobecność, przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Wiem rozdział nudny, ale obiecuję, że następny będzie lepszy. No bo w końcu opiszę ich szalone wakacje. Dziękuje wam bardzo za komentarze i wyświetlenia, jesteście najlepsi. Pozdrawiam i do następnego ;)
  • Pozdrawiam Tolkę :*




 

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 3

"Są rzeczy od których nie można uciec, jeśli nawet odejdzie się od nich bardzo daleko"



Otworzyłam oczy, ale pod wpływem oślepiającego światła znów je zamknęłam. Po chwili się jednak przełamałam i tym razem się udało. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu i domyśliłam się, że jestem w szpitalu. Ostatnie co pamiętam to przerażonego Leo i moje omdlenie. Moją dłoń trzymał, pogrążony we śnie Messi. Tak słodko wygląda, kiedy śpi. Pewnie jest tu przy mnie cały czas. Ścisnęłam jego rękę, a ten od razu się przebudził.
-Amy, tak się bałem!-przytulił mnie najmocniej jak potrafił, a ja go ucałowałam.
-Domyślam się kochanie, a dlaczego jestem w szpitalu?
-Już tłumaczę. Lekarz powiedział, że miałaś w sobie jakąś trującą substancję, ale po płukaniu żołądka twój organizm się uspokoił. Substancja ta mogła cię nawet zabić, ale ty się nie poddałaś.
-Leo rozumiem. Spójrz na mnie. Jestem tu cała i zdrowa, nic mi już nie jest. Uśmiechnij się, a gdzie Thiago?
-Jest z Shaki i Gerardem.
-Dobrze. Skarbie, wiesz kiedy mnie wypuszczą?
-Dzisiaj powinni po ostatnich badaniach dać ci wypis.
Leo znów chciał mnie przytulić, ale do sali wkroczył lekarz.
-Widzę, że czuje się już pani lepiej.
-Tak, będę mogła dzisiaj wyjść?
-Oczywiście, badania potrwają niecałe trzy godziny i jest pani wolna.
Lekarz się do nas uśmiechnął i wyszedł. Natomiast mój ukochany mąż ponownie zamknął mnie w swoich ramionach. Musiał strasznie się o mnie bać, więc wcale nie dziwi mnie to, że nie chcę mnie wypuszczać ze swojego szczelnego uścisku.
-Kochanie badania potrwają dosyć długo, więc jedź mi po jakieś ciuchy na zmianę.
-Nie chcę cię tu zostawiać.
-Leoś w szpitalu nic mi nie grozi, a po za tym Thiago na pewno tęskni, więc jego też przywieziesz.
Argentyńczyk zrobił niepewną minę, ale w końcu dał się przekonać. Ucałował mnie jeszcze przed wyjściem i zostałam sama. I tak musiałam czekać na lekarza, więc z nudów zaczęłam czytać jakąś gazetę. Nagle do mojej sali usłyszałam pukanie, a po chwili w drzwiach ujrzałam Rafaellę.
-O boże, Amy. Martwiłam się o ciebie.
Zdziwiła mnie jej wizyta, ale starałam się być miła.
-Nie potrzebnie, nic mi nie jest.
-Jeśli tak mówisz, a kiedy wychodzisz?
-Za parę godzin, jeszcze zrobią mi jakieś dodatkowe badania.
-W porządku, a gdzie twój mąż?
-Leo pojechał po naszego synka i po jakieś ciuchy dla mnie na zmianę.
-Rozumiem.
Rafaella się uśmiechała, a ja musiałam udawać, że jej pytania mnie nie denerwują. Nie lubię kiedy wypytuję mnie o Leo i nasz związek.
-Ty i Leo jesteście już razem pięć lat?
-Tak Rafa, a dlaczego pytasz?
-No bo wiesz wy wciąż się kochacie, a inne związki po tylu latach się rozpadają.
-Jak widzisz nasz nie, jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi.
Zaczęła mnie coraz bardziej stresować, ale wiedziałam dlaczego. Leo był jej pierwszą miłością to dlatego zadaje takie pytania. Ja nigdy za nią nie przepadałam, ale była moją koleżanką z dzieciństwa. Zawsze wkurzała mnie chwaląc się swoimi zabawkami i innymi pierdołami. Teraz to ja mogłam się pochwalić przed nią moim małżeństwem. Nie jestem mściwa ani tego typu rzeczy, ale jak już pyta to odpowiadam szczerze. Sama wbija sobie sztylet w serce jeśli chce słuchać o mnie i Leo.
-Amy, czy ty w ogóle kochasz Leo?
-Oczywiście, że tak. Skąd takie pytanie?
-No bo wiesz Lionel Messi jest bogaty i...
-Nawet tak nie myśl. Znałam Leo już wcześniej. Przed tym zanim zaczął odnosić sukces i zawsze pomiędzy nami iskrzyło. Nawet na ułamek sekundy nie pomyślałam, że mogłabym go kochać dla pieniędzy. Kocham go za to jakim jest człowiekiem i za to jak bardzo uszczęśliwia mnie i naszego syna. Kocham każdy pocałunek, każde muśnięcie ciepłych warg, te wszystkie czułe gesty i słowa. To właśnie sprawia, że kocham go tak jak jeszcze nigdy nie kochałam. I nigdy więcej niech przez głowę ci nie przejdzie pomysł, że jestem z nim tylko dla pieniędzy. Ja taka nie jestem, ja kocham na prawdę. Sądzę, że powinnaś już pójść, chciałabym odpocząć.
-W porządku Amy, nie denerwuj się tak. Do zobaczenia.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wyszła ze szpitala w jak najszybszym tempie i wściekła jak osa. Chciała pogrążyć Amy, ale ona na prawdę kocha Messiego i nie zależy jej na jego pieniądzach. Nie potrzebnie pytała o to, usłyszała za dużo o ich szczęściu. Aż zaczęło ją mdlić od tej słodkości. Wciąż wściekła wsiadła do samochodu i nawet nie przywitała się ze swoim wspólnikiem zemsty.
-I co żyje?
-Tak żyje, niestety-Michael odetchnął z ulgą.
-A ty co się tak cieszysz. Nie udało się, Amy żyje.
-Bo widzisz Rafa pogódź się z tym, że Messi cię nie chce. Wybrał Amy i myślę, że za dużo już wycierpieli.
-Przez ciebie.
I tu trafiła w czuły punkt Michaela. Chciał się zmienić i przeprosić za wszystko tą dwójkę. Źle czuł się z tym, że pomaga Rafaelli. Jednak wiedział, że musi pokazać, że nie jest tą samą osobą. Postanowił pokrzyżować Rafaelli plany bez jej wiedzy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to już po badaniach. Leo poszedł kupić mi butelkę wody do sklepiku szpitalnego, a Thiago siedzi i ogląda nowo kupioną książeczkę. Ja natomiast własnie się przebieram, bo już za chwilę pojedziemy do domu. Nareszcie, nie cierpię szpitali. Thiago był jakiś cichy, więc postanowiłam na chwilę na niego zerknąć. Odwróciłam się i ujrzałam skradającego się Leo. Najwyraźniej chciał mnie przestraszyć, ale mu się nie udało. Uśmiechnęłam się do niego i próbowałam zapiąć zamek sukienki na plecach, jednak bezskutecznie. Jak na zawołanie za mną stał Messi i już się tym zajął. Zanim jednak zapiął mi zamek to przejechał ręką wzdłuż linii moich pleców, a mnie przeszły ciarki i poczułam mrowienie w brzuchu. Po zapięciu zamka, ucałował mnie w szyję i się szeroko uśmiechał. Odwróciłam się i tak staliśmy naprzeciw siebie. Leo obdarzył mnie pocałunkiem, który sprawił, że pode mną uginały się kolana. Jak to możliwe, że po tylu latach ten człowiek wciąż tak na mnie działa? Nagle obok pojawił się Thiago.
-Mamo, a pojedziemy dzisiaj do Milana?
-A chcesz?
-Tak.
Spojrzałam na Leo i pokiwaliśmy głowami.
-Pojedziemy, ale najpierw musimy jechać do domku. Mama musi chwilę odpocząć.
Nie minęło 10 minut, a my już byliśmy w drodze do domu. Leo całą drogę nad czymś myślał. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc zaczęłam wygłupiać się z synkiem.
Jak dobrze, że z Amy wszystko w porządku. Bałem się o nią, bez niej nie dałbym sobie rady. Teraz pojedziemy do domu, a później do rodziny Pique. Jednak muszę wieczorem porozmawiać z Amy o Rafaelli. Jestem pewny, że to wszystko to jej sprawka. Jak tylko moja ukochana się o wszystkim dowie to zgłoszę to na policję. Martwi mnie jeszcze Michael i ten jego telefon sprzed dwóch dni. Może i więcej się nie odzywał, ale to jest cisza przed burzą. Boję się, że Michael i Rafaella planują coś złego.
  • Witam w trzecim rozdziale. Przepraszam za taką długą przerwę, ale poprawiałam ten rozdział chyba z siedem razy, a i tak mi się nie podoba. Jednak opinie pozostawiam w waszych rękach. Informuję od razu, że czwarty rozdział powinien się pojawić w weekend lub w poniedziałek. Zapraszam do komentowania i Pozdrawiam ;)
  • Dedykuję Tolce (naszemu anonimkowi z mojego aska) i mojej siostrze :*
  • Jakieś pytania to tu (http://ask.fm/Gunia131213)





sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 2

"Czy można żyć bez ukochanej osoby? Czy można kogoś kochać bez ustanku i do tego stopnia, aby oddać swe serce?"





Leżałam w łóżku, czytając książkę, a Leo brał właśnie prysznic. Byłam zmęczona po dzisiejszym dniu. Nagle poczułam, że robi mi się niedobrze, miałam mdłości. Popędziłam w kierunku łazienki.
-Lio, wyjdź szybko!
-Co się stało?
Zapytał zdezorientowany Argentyńczyk. Powstrzymał swoje kolejne pytania kiedy zobaczył, że wymiotuję. Chciał mi jakoś pomóc, ale niby w jaki sposób? Po paru minutach wyszliśmy z łazienki, czułam się słabo. Leo mnie prowadził, sama nie dałam rady iść. Poczułam, że nie mogę złapać oddechu. Leo coś do mnie mówił, ale nic nie rozumiałam. Ostatnie co zapamiętałam to jego krzyk i przerażenie w jego czekoladowych oczach.
-Amy!
Nie reagowała po prostu zemdlała. Oddychała coraz ciężej. Bez chwili namysłu zaprowadziłem ją szybko do samochodu. Jeszcze tylko zaniosłem migiem Thiago do sąsiadki i ruszyłem jak najszybciej w kierunku szpitala. Kiedy dojechaliśmy, wziąłem ukochaną na ręce i popędziłem do recepcjonistki. Już po chwili Amy zawieźli na salę, a ja przerażony zadzwoniłem do Gerarda.
-Leo jest 1:00, daj spać.
-Geri, Amy jest w szpitalu.
-O cholera! Ja i Shaki zaraz tam będziemy, a gdzie Thiago?
-U naszej sąsiadki.
-Dobra. Zawieziemy dzieci do Alvesa. On mieszka najbliżej i zaraz będziemy, trzymaj się.
Messi się rozłączył i opadł na krzesło. Bał się, tak strasznie się bał o swoją miłość. Dobijała go jego bezsilność, nic nie mógł zrobić, musiał czekać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Spokojnie już otwieram.
Brazylijczyk otworzył drzwi i chodź był zaspany to otworzył szeroko oczy na widok Gerarda i dzieci.
-Dani pilnuj dzieci, ja jadę do szpitala.
-Ale..
-Amy i Leo tam są. Zadzwonię ci jak sytuacja się uspokoi, na razie pilnuj dzieci.
Obrońca nie zdążył nic odpowiedzieć, a Gerard już był w samochodzie. Przeraziły go słowa, że Amy i Leo są w szpitalu. Też najchętniej by tam pojechał, ale co z dziećmi? Spojrzał na Thiago i Milana, którzy mieli smutne minki, a Sasha płakał w wózku. Wziął Sashę na ręce i zaprowadził chłopców do salonu. Tam włączył im bajkę i usiadł razem z nimi. Nie mógł się na niczym skupić. Obok siebie miał telefon i czekał na jakiekolwiek wiadomości.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Leo!
Argentyńczyk wstał i spojrzał na biegnącą w jego stronę parę. Shaki od razu się do niego wtuliła, a Hiszpan czekał na wyjaśnienia. Leo opowiedział im całą sytuację i zapanowała głęboka cisza. Nikt z nich nie wiedział co się mogło stać. Czekali na lekarza już 15 minut, ale czas tak bardzo się przeciągał. Dla nich to była wieczność.
-Może zadzwonić do Thomasa? W końcu to brat od Amy-głos zabrała Kolumbijka.
Leo nie zdążył odpowiedzieć, bo w ich kierunku właśnie podążał lekarz.
-Państwo są tu w sprawie Amymarie Messi?
-Tak.
-No dobrze, przejdę od razu do rzeczy. Pani Amymarie chwilowo przestała oddychać, ale w ostatniej chwili ją uratowaliśmy. Zrobiliśmy jej prześwietlenie i okazało się, że w jej żołądku spoczywała trująca substancja. Substancja ta najpierw wywołuje wymioty i duszności. Na końcu jednak może nawet zabić. Na szczęście pani Amy nic się nie stało. Miała płukanie żołądka i już jest dobrze. Na obserwacji zostanie do jutra. Wszystkie badania już zostały zrealizowane, pozostało teraz tylko odpoczywanie.
-Dziękuje, a jutro dostanie wypis?
-Tak.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Cieszyli się, że z Amy wszystko w porządku.
-Leo jakim cudem w jej żołądku mogła pojawić się taka substancja?-zapytał zdezorientowany Pique.
-Nie mam pojęcia. Może zjadła lub wypiła coś szkodliwego.
Shaki przysłuchiwała się rozmowie i sama zaczęła się nad tym zastanawiać, bo w końcu to ona była cały dzień ze swoją przyjaciółką i jadły w większości to samo. Oprócz tego, że na treningu piły różne wody. Shaki miała swoją, a dla Amy przyniosła Rafaella. Kolumbijka nie mogła w to uwierzyć, aż ją zamurowało. Wszystko zaczęło się układać w jedną całość.
-Leo kim jest ta cała Rafaella?
-Dlaczego pytasz?
-No bo to ja spędziłam cały dzień z Amy. Piłyśmy i jadłyśmy to samo. Oprócz wody na waszym treningu.
-A co to ma wspólnego?
-Oj Leo, tą wodę Rafaella przyniosła dla Amy.
-Myślisz, że?
Leo nie chciał kończyć. Wiedział, że Rafaella jest zdolna do wszystkiego, ale to już była przesada. Argentyńczyk poczuł jak się w środku gotuje. Jednak wiedział, że teraz kiedy Amy jest w szpitalu to musi być spokojny i opanowany, a z tym nie było łatwo. Po godzinie został sam. Shaki i Gerard pojechali się zająć dziećmi, a Leo został na noc przy swojej żonie. Usiadł naprzeciwko jej łóżka i łapiąc jej dłoń zasnął. Nie spodziewał się, że to dopiero pierwsza zemsta Rafaelli na ich rodzinie.

  • W końcu jest drugi rozdział. Ostatnio nie było pięciu komentarzy, ale rozdział napisałam dla tych którzy chętnie czytają i komentują moje wypociny. To właśnie im należą się moje podziękowania. Gdyby nie wy, nie powstałoby moje opowiadanie. Bardzo wam dziękuje i czekam na wasze szczere opinie. Pozdrawiam ;)
  • Rozdział ten dedykuję siostrze Ewelinie tak jak obiecałam. Kocham cię moja największa motywacjo :*






sobota, 30 maja 2015

Rozdział 1

"Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dzisiaj i dopisać nowe zakończenie"


Pożegnała się jak najszybciej z przyjaciółkami i weszła do domu. Wręcz wbiegła do salonu, gdzie spotkała na kanapie siedzącego Leo. Podbiegła i wtuliła się do niego najmocniej jak potrafiła.
-O kochanie już wróciłaś. Widzę, że się za mną bardzo stęskniłaś.
Amy spojrzała na Leo, a on dopiero teraz zobaczył, że Argentynka ledwo powstrzymuje płacz.
-Amy co się stało?
-Thiago śpi?
-Tak, ale możesz mi powiedzieć co jest? Amy powiedz!
-Leo on znów się pojawił.
-Kto?
-Michael!
Po tych słowach wtuliła się jeszcze mocniej w Messiego, a ten o nic już nie pytając dał swojej ukochanej bezpieczne schronienie w swoich ramionach. Amy uspokoiła się dopiero po 15 minutach. Siedziała już spokojnie nadal wtulona w męża. Leo musiał wiedzieć co się stało. Najmocniej w świecie chciał uchronić swoją miłość przed złem, a już tym bardziej przed Michaelem.
-Amy? Byłaś z Shaki i Mią na zakupach i Michael się pojawił w galerii?
-Nie, on zadzwonił na mój telefon z zastrzeżonego numeru. Wiem, że to był on. Jego okropny głos jestem w stanie rozpoznać wszędzie.
-Ale przecież Michael jest w więzieniu.
-Lio, minęło 5 lat.
Messi wstał z kanapy i przeszedł się parę razy w te i wewte. 
-Spokojnie nic głupiego tym razem nam nie zrobi. Nie ma prawa zranić ani nawet zbliżyć się do naszej rodziny.
Para mocno się przytuliła i nawet nie zdali sobie sprawy z tego, że zasnęli na kanapie. Nie mieli nawet pojęcia, że zemsta i zło zbliżają się do ich idealnego życia wielkimi krokami.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Shaki może pójdziemy później na trening chłopaków. Mia i Thomas też pewnie są.
-Jasne możemy iść, ale najpierw odbierzmy w końcu naszych synów z tego przedszkola.
-Jejku oni nigdy nie zejdą z tego boiska. Ich wychowawczyni skarżyła się ostatnio, że nie robią nic innego tylko grają w piłkę.
-Mają to po tatusiach.
-No tak.
W końcu Milan i Thiago podbiegli do swoich mam. Mały "Pique" przywitał się ze swoim o wiele młodszym braciszkiem.
-Mamo, a teraz idziemy do domu?
-Nie Thiago, pójdziemy na trening taty.
-Tak!-zawołali równo chłopcy.
Amy i Shaki z dziećmi już chciały opuścić przedszkolne podwórko, ale zatrzymała je pewna młoda kobieta.
-Przepraszam pani Amymarie Messi, możemy porozmawiać?
-Oczywiście.
-Jestem Rafaella Smith.
Amy spojrzała na kobietę. Wiedziała, że skądś zna to nazwisko, ale nie była w pełni przekonana. W końcu sobie przypomniała. Rafaella, Amy i Leo kiedyś się przyjaźnili.
-Rafa, jak miło cię widzieć po tak długim czasie.
-Już myślałam, że mnie nie poznasz.
-Nie no skąd, przecież byłaś kiedyś sąsiadką Leo i widywałyśmy się codziennie.
-No właśnie ty i Leo. Tworzycie taką kochającą się rodzinę.
-Dziękuje, może pójdziesz z nami na trening chłopaków?
-Nie chcę robić problemu.
-Ależ chodź.
Dziewczyny i dzieci ruszyły w końcu na trening. Amy była zachwycona zobaczeniem swojej dawnej znajomej. Chodź nigdy nie przyjaźniły się aż tak bardzo. Amy doskonale wiedziała, że Rafaella zawsze kochała się w Leo, ale Messi wybrał ją. Czy mogła się spodziewać, że nic nie znacząca drugoplanowa postać jej życia, dawnego życia może zmienić jej szczęście w koszmar? Raczej nie, Amy nawet tego nie podejrzewała. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Tato! 
Na boisko wbiegł Thiago. Leo od razu zareagował na wołanie synka. Przytulił go najmocniej jak potrafił. Spojrzał w stronę swojej żony i wysłał jej buziaka. Potem ujrzał Milana grającego już z Gerardem w piłkę. Natomiast koło Amy dostrzegł Shaki z Sashą i jakąś kobietą, której na początku nie poznał. Niestety w końcu zrozumiał kim jest nieznajoma. Nie wiedział co miał zrobić. Na oczy ujrzał Rafaellę, była to z pewnością najmniej godna zauważenia przez niego osoba. Kiedyś w Argentynie musiał złamać tej kobiecie serce. Wytłumaczył jej, że kocha Amy i nie mogą być razem. Rafaella nie mogła tego zrozumieć i przysięgła sobie, że zrobi wszystko żeby znów być przy Leo. Ona raczej go nie kochała, ale miała na jego punkcie obsesję. Leo bał się, że Rafaella coś kombinuje. Tak właściwie to miał rację.
-Idę kupić butelkę wody, chcesz też?
-Jasne jeśli to nie problem.
-Ok.
Udało jej się, dopięła swego. Wystarczyło jej, że Amy też będzie chciała się napić, a to picie przecież dostarczy jej sama Rafaella. Podejrzane prawda? Kiedy dostała już butelkę wody do ręki to wsypała do niej tajemniczy proszek. Niczego nie spodziewająca się Argentynka wypiła wodę i podziękowała "koleżance". Niedługo po tym Rafaella pożegnała się z Amy i poszła w stronę swojego celu. Niedaleko ośrodka treningowego wsiadła do samochodu, który prowadził Michael.
-I co udało ci się?
-Tak, teraz nasza Amy pójdzie spać.
-Teraz?
-Środek powinien zadziałać w nocy. Najpierw będą wymioty, duszności i drgawki aż wyląduje w szpitalu, ale tam postaramy się, aby nie zdołali jej uratować.
-Jesteś okropna. I ty myślisz, że Messi po tym jak straci Amy to rzuci ci się w ramiona?
-To już moja sprawa. Ty jesteś tu tylko po to, żeby pomóc mi w dokonaniu zemsty. Ty też jej pragniesz prawda?
-Tak.
Michael odjechał. Wiedział, że był złym człowiekiem, ale pragnął zmiany. Uważał, że Amy i Leo już za dużo zła przetrwali i nie był do końca pewny swojej zemsty. Niestety to nie zmienia faktu, że pomaga w tym Rafaelli.
  • Po dłuższej przerwie niż zwykle pojawił się nareszcie rozdział 1. Zostawiam go wam do oceny i życzę miłej nocki. Oczywiście puchar Copa del Rey jest nasz!
  • 5 komentarzy-------------> 2 rozdział, pozdrawiam. Na pewno wam się uda :)
  • Dedykuę Tolce :*