środa, 15 lipca 2015

Rozdział 6

"Kiedy myślisz, że wszystko jest w porządku to zawsze pojawia się jakiś problem, ale po każdej burzy wychodzi słońce"


Wrócili w końcu do domu. Byli bardzo wykończeni i marzyli o błogim odpoczynku. Wakacje na Ibizie z taką szaloną ekipą muszą być przecież naprawdę męczące. Amy przed wejściem do domu wzięła ze skrzynki pocztę. Weszła i rzuciło jej się w oczy, że Leo i Thiago wygłupiają się na tarasie. Argentynka pokiwała tylko głową ze zrezygnowaniem i postanowiła przejrzeć listy. Rachunki, jakieś reklamówki i w końcu natknęła się na interesujący list. Zaadresowany do niej i Leo od Michaela. Jej ciekawość wzięła górę i zaczęła otwierać kopertę. Z mocno bijącym sercem zaczęła czytać.
"Na wstępie chcę was przeprosić za to co zrobiłem. Wiem, że to nie wybaczalne i pewnie patrzycie na moje imię i twarz z obrzydzeniem. Jednak chcę, abyście wiedzieli, że w więzieniu wszystko przemyślałem. Amy przepraszam za zrujnowanie ci życia i za to, że kiedyś zabrałem ci prawdziwą miłość jaką jest Leo. Teraz mam parę słów do Messiego, ciebie również przepraszam i już nigdy nie będę chciał odebrać ci twojej księżniczki. Dbaj o nią i dawaj jej wiele szczęścia i miłości tak jak do tek pory. Nie oczekuję od was, że mi wybaczycie, chcę was tylko ostrzec. Za parę dni może się stać coś na co ja nie mam wpływu, mam plan jak to powstrzymać i nie jest to zbyt miłe wyjście dla mnie. Jednak zrobię to dla was, może chociaż tak odkupię swoje winy. Uważajcie na Rafaellę i zemstę. Spróbuję was uratować przed tym i wierzę, że uda mi się. Jeszcze raz przepraszam i żegnam się z wami". 
Michael 
Ps. Leo opiekuj się Amy i liczę na to, że będziecie na zawsze tak szczęśliwi. Thiago jest wspaniałym owocem waszej miłości.
Kiedy skończyłam czytać z moich oczu mimo wszystko wydostały się łzy. Co było tego powodem? Nie wiem, może to był list samobójczy. Co planuje Rafaella i jak Michael chce to zatrzymać? Niespodziewanie do środka wbiegł Leo, który chciał się napić. Jednak widząc swoją żonę zapłakaną podszedł i mocno ją do siebie przytulił. Amy nic nie mówiąc dała mu list. Argentyńczyk w skupieniu czytał i na koniec spojrzał w oczy swojej miłości. On też nie bardzo wiedział o co chodzi w tym liście. Wiedział jedno musi pilnować Amy i unikać Rafaelli. Postanowił jutro z samego rana pojechać z tym na policję. Teraz zajął się płaczącą żoną. Zaniósł ją do ich sypialni i uspokajał. Po chwili Amy zasnęła. Leo poszedł jeszcze do syna chwilę się z nim pobawić i przygotować go do snu. Potem wrócił i wtulił się do Amy. Zasnął myśląc o tym, żeby nic się nie stało jego najbliższym. 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego jeszcze Leo. Na zegarku widniała 6:00, nie mogłam już spać. Wstałam i po cichu ruszyłam do łazienki. Po porannej toalecie zajrzałam do Thiago i zeszłam do kuchni. Moje śpiochy pewnie jak zawsze będą spały do 10:00, więc może zrobię jakieś śniadanie. W tym celu pójdę do sklepu po świeże bułki. Nałożyłam bluzę i związałam włosy w luźnego kucyka. Po czym wyszłam i wciągnęłam trochę świeżego powietrza. Sklep jest niedaleko, więc postanowiłam się przejść. Nagle poczułam wibrujący telefon w kieszeni i bez zastanowienia odebrałam. 
-Halo?
-Cześć Amy, śpicie?
-Ja nie Shaki, a dlaczego?
-Właśnie odebraliśmy Sashę od babci i jedziemy po drodze, więc możemy do was wstąpić?
-Jasne, za ile będziecie?
-Za niedługo.
-Ok, więc czekam.
Po skończonej rozmowie uśmiechnęłam się i postanowiłam wyjść im na ulicę. Szłam powoli chodnikiem i przysłuchiwałam się śpiewowi ptaków. Usłyszałam za sobą szybko jadący samochód, odwróciłam się i zauważyłam, że jedzie wprost na mnie. Nie zdążyłabym uciec, ale poczułam, że ktoś z całej siły mnie odpycha i sam ląduję na ziemi po mocnym uderzeniu. Był to Michael, kierowcy nie zdążyłam zobaczyć. W tym samym czasie Leo i Shaki podbiegli do mnie, a Gerard szybko popędził za samochodem i jego tajemniczym kierowcą. Wtuliłam się w męża, który wzywał karetkę, a Shaki uspokajała Sashę. Kiedy ratownicy przyjechali na miejsce od razy zaczęli reanimować Michaela. Nie oddychał i miał mocny krwotok. Po pół godzinie ratownicy stwierdzili, że to nie ma sensu. Michael umarł na naszych oczach, ratując mi życie i mimo wszystko płakałam. Leo też był załamany. Ten człowiek może i kiedyś sprawił nam wiele bólu, ale teraz mnie uratował. Po kolejnych 15 minutach ruszyliśmy w kierunku domu. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Leo poszedł otworzyć, a Gerard cały zestresowany wbiegł do domu.
-Co się stało?-zapytała Shaki.
-Dorwałem kierowcę. Jest w drodze na komisariat z policją.
-Kto to był?
-Rafaella.
Powstała głucha cisza. Nagle pytanie zadał Leo.
-Musimy tam jechać?
-Nie. Chyba, że do nas zadzwonią, na razie odpocznijmy od tego.
Wieczór obie rodziny spędziły razem w ciszy, tylko dzieci były w stanie się uśmiechać, bo nie wiedziały co przed chwilą się stało. Amy miała wszystkiego dosyć i najchętniej wyjechała by gdzieś daleko od tych wszystkich problemów. Chciałaby magicznym sposobem znaleźć się znów na Ibizie, ale jak? Musi przezwyciężyć wszystko i zmierzyć się z tym. Doskonale wie, że Leo, Thiago i cała drużyna, która jest również rodziną jej pomogą w tym i szybciej po tym wszystkim zapomni o tych wydarzeniach. Kiedy państwo Pique już pojechali poszła spać. W nocy parę razy się przebudzała przez koszmary. Kiedy zamykała oczy widziała zakrwawionego Michaela i twarz Rafaelli. Tak bardzo się bała co teraz będzie, ale przynajmniej już nic jej nie groziło.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Dwa tygodnie później*
Rafaella jest w szpitalu psychiatrycznym i nie będzie już nikogo niepokoić. Dziś odbyć się ma pogrzeb Michaela. Cała drużyna tam pójdzie i pożegna tego człowieka już na zawsze. Teraz Leo i Amy nie muszą się już o nic martwić. Mogą żyć bez strachu i zająć się sobą. Na pewno będzie im ciężko się pozbierać, ale długo załamka trwać raczej nie będzie. Po pogrzebie wszyscy pojechali do domu Messich. Nikt się nie śmiał, panowała cicha i spokojna atmosfera. To nie było możliwe. Nawet Dani i Gerard nie byli dzisiaj skorzy do wygłupów. Amy chciała iść po szklankę wody, bo źle się poczuła, ale w połowie drogi przystanęła i złapała się za głowę. Zrobiło jej się duszno i zaczęło kręcić się jej w głowie. Leo od razu to zauważył. Posadził ukochaną na kanapie i obserwował czy się jej poprawia. Po chwili jej przeszło, ale troskliwy jak zawsze mąż postanowił zawieźć ją do szpitala. Shaki bez zastanowienia zgodziła się przypilnować z Gerardem domu i Thiago. Po chwili małżeństwo było już w drodze do szpitala. Musieli zaczekać na lekarza od Amy. Ona domyślała się co może być tego powodem. Sama miała umówić się na wizytę z ginekologiem, ale przez ostatnie wydarzenia nie było na to czasu. Jej wewnętrzny monolog przerwał lekarz, który zaprowadził ją na badania. Leo musiał zaczekać na korytarzu.
Czekałem nawet nie mam pojęcia ile. Martwiłem się, ale to może przez przemęczenie i stres. Popatrzyłem na drzwi od sali i w tym momencie wyszła uśmiechnięta Amy. Podbiegłem do niej, a ona szeroko się uśmiechnęła.
-I jak?
-Jestem w ciąży-powiedziała radosnym głosem.
Leo nic nie mówiąc zaczął całować Amy i jak zawsze brzuszek (chodź był jeszcze niewidoczny).
-Chłopczyk czy dziewczynka?
-Leoś dopiero w piątym miesiącu się tego dowiemy.
-No tak-przytulił swoją żonę i nie mógł powstrzymać płynącego z jego wnętrza szczęścia. 
Po powrocie do domu od razu powiadomili swoich przyjaciół. Najbardziej szczęśliwy okazał się być Thiago, że będzie miał młodsze rodzeństwo. Niespodziewanie zapomnieli o przykrych wydarzeniach ostatnich dni i zaczęli się wygłupiać. Wieczór przerodził się raczej w świętowanie i teksty Alvesa. No tak, przecież bez tego się nie obejdzie.
  • Jest szósty rozdział, po dosyć długiej przerwie. Przepraszam za nią, ale jakoś wena mnie opuściła, więc musiałam zakończyć już tą zemstę. Każde opowiadanie doprowadzam do końca i z tym też tak będzie. Niestety muszę poinformować, że za niedługo epilog i może jeszcze przed tym jeden rozdział. Jednak ogólnie ta historia dobiega już końca. Pisać jednak nie przestaję. Mam pewną informację o następnym opowiadaniu. Następna opowieść nie będzie ani o Leo, ani o piłce. Mam już parę rozdziałów i sądzę, że są do tej pory jednymi z najlepszych. Takie jest moje zdanie. Opowiadanie to miałoby być o Michaelu Jacksonie (również moim idolu). Nie jestem jednak pewna czy ktoś by je czytał. Chcę znać waszą opinię na ten temat, bo nie wiem czy jest sens w publikowaniu go gdzieś. Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach i na moim asku http://ask.fm/Gunia131213. To ważne. Dziękuje i pozdrawiam ;)






6 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie piszesz i w przeciągu parunastu minut przeczytałam wszystkie rozdziały. ;D Amy wraz z Leo nie mają łatwego życia, oby teraz wszystko było już okej. ;D
    Czekam na następny i w międzyczasie zapraszam do siebie, Może Ci się spodoba. ;)

    http://rendirme-en-tu-amor.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, ze juz koniec, ale cieszę sie, ze wszystko sie ułożyło. Teraz tylko czekać na epilog.
    Co do nowego opowiadania, to jasne, bede czytac, bo uwielbiam twoja twórczość w kazdym wydaniu. Czekam na nie i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto ja cię po prostu uwielbiam. Wystarczy, że napiszesz jedno słowo, a stajesz się niesamowitą motywacją dla mnie. Dziękuje ci bardzo kochana :*

      Usuń
  3. cudo rozdxial *,* a co do nastepnego bloga to ja raczej nie bede czytac poniewaz nie przepadam za nim :/ ale pewnie inni co go lubia beda czytac wie udostepnij :) znam taka dziewczyne co go lubi wiec jak sie pojawi to jej wysle link ;) xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo to miłe z twojej strony ;) To miała być niespodzianka o której wspomnę w epilogu, ale teraz też mogę. Oprócz bloga o Michaelu mam również pomysł na opowiadanie o Pique i Shaki. Myślę, że o nich byś poczytała. Zresztą jeszcze dokładnie wszystko informacje przekażę później ;)

      Usuń